Hospicjum to też życie
Pod takim hasłem przebiegała jesienna kampania (2005 r.), której celem było i jest uwrażliwienie na potrzeby nieuleczalnie chorych osób.
Chciałabym się podzielić moimi spostrzeżeniami, wrażeniami wyniesionymi z wolontariatu w hospicjum.
Jak to się zaczęło.
Byłem wolontariuszem
Kilka lat temu, przez okres kilku miesięcy prosiłem Pana Boga o uczynienie mnie żniwiarzem na Jego "polu".
Prosiłem o jakieś poletko, gdzieś na uboczu, gdzieś pod lasem i może być zachwaszczone. Nie wiedziałem konkretnie o co proszę w odniesieniu do rzeczywistości ziemskiej. Prosiłem o jakieś tam Jego poletko.
Swego czasu odbywały się wybory ławników do sądu. Jeden z naszych pracowników zapragnął pracować jako ławnik. W naszej małej firmie handlowej brak pracownika przez kilka godzin, szczególnie w okresie wiosenno-letnim, bardzo niekorzystnie wpływa na jej funkcjonowanie, sprzedaż i obsługę klientów. Pracownik ten nie otrzymał ode mnie zgody. Z lekkim uśmiechem na twarzy, z niezbyt do końca szczerą intencją, powiedziałem mu: "jak masz pan chęć popracować społecznie, to proszę pójść do hospicjum i popracować jako wolontariusz". Ucieszony, że dobrze rozegrałem tą sprawę z pracownikiem, poczułem się zwycięzcą !
Hospicjum - fantastyczna przygoda
Cześć, nazywam się Rafał, obecnie mam 27 lat. Chciałbym Wam opowiedzieć o swojej przygodzie i przemianie w Hospicjum "Dom Opatrzności Bożej" w Białymstoku. Rozpocząłem ją w styczniu 2008 rok, miałem wtedy 24 lata. Gotowi...? No dobra, to zaczynamy.
Od jakiegoś już czasu poczucie winy i wyrzuty sumienia coraz bardziej rozszarpywały moją duszę niczym hieny padlinę. Bo lubiłem sobie kiedyś dobrze popić, zabawić się i jak to młodzież mówi poimprezować, ;) . Konsekwencje moich często nieprzyzwoitych zachowań i niepotrzebnie wypowiedzianych słów, skutecznie odbierały mi zwyczajną radość życia.